Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Obóz Stutthof był katownią polskiej inteligencji

Paulina Strzałkowska, Tomasz Chudzyński
Pierwsi więźniowie trafili do obozu 2 września. Ci, których nie zamordowano, budowali baraki
Pierwsi więźniowie trafili do obozu 2 września. Ci, których nie zamordowano, budowali baraki Archiwum
Jeszcze na początku lata 1939 roku Stutthof był spokojną, małą nadmorską miejscowością, leżącą w obszarze Wolnego Miasta Gdańska. Jednak kilka miesięcy później miejsce to zmieniło na zawsze swoje oblicze. Stało się siedzibą nazistowskiej fabryki śmierci, w której życie straciło ponad 60 tys. ludzi

Wolne Miasto Gdańsk w założeniu Ligi Narodów miało być wielokulturowe. W praktyce zamieszkałe w większości przez Niemców, zostało zdominowane w końcówce lat 30. XX wieku przez ideologię i partię nazistowską, której przywódcą był Albert Forster. Głównym wrogiem członków gdańskiej NSDAP (ich siły zasilały regularnie ponadto specjalne bojówki przerzucane do Gdańska z Rzeszy) stali się kolejno mieszkający w Wolnym Mieście Żydzi, niemieccy wrogowie narodowego socjalizmu oraz bardzo aktywna politycznie i społecznie polska mniejszość.

W sierpniu 1939 roku, w perspektywie nadciągającego ataku Niemiec na Polskę, zdominowana przez nazistów policja Wolnego Miasta dostała rozkaz wybrania odpowiednich miejsc do izolacji w niedalekiej przyszłości "elementów wrogich", głównie polskich intelektualistów, działaczy politycznych, nauczycieli, urzędników, lekarzy, prawników z Gdańska i Pomorza, których aresztowanie planowano w momencie wybuchu wojny.

- Już na kilka lat przed wybuchem wojny hitlerowskie władze w Wolnym Mieście Gdańsku przygotowywały plan eksterminacji polskich elit - opowiada Marcin Owsiński, historyk Muzeum Stutthof. - Obserwowano i inwigilowano środowiska polskie i na tej podstawie powstały listy Polaków przeznaczonych w pierwszej kolejności do aresztowania.

W lipcu 1939 roku powołano specjalny oddział SS- Wachsturmbann Eimann, którego zadaniem było m.in. wyznaczenie miejsc i zorganizowanie obozów internowania. Duży wpływ na lokalizację w pobliżu wsi Stutthof miały warunki naturalne. Wybrano teren porośnięty gęstym lasem, z dala od skupisk ludzi, ale z dobrym połączeniem komunikacyjnym. Ważnym dla wyboru przyszłej lokalizacji obozu był również fakt, że jego teren był od niedawna własnością gdańskiej SS. W połowie sierpnia 1939 roku ostatecznie zatwierdzono miejsce pod przyszły obóz Stutthof. Kilkuhektarowy plac został ogrodzony, postawiono wówczas również kilkanaście wojskowych namiotów, które miały służyć więźniom do czasu zbudowania przez nich pierwszych baraków mieszkalnych. W takiej postaci teren przyszłego obozu Stutthof "czekał" przez kilka sierpniowych tygodni na wybuch wojny i pierwsze grupy aresztowanych Polaków.

Przygotowanie miejsca na obóz było jednym z elementów planowanej przez Niemców "czystki etnicznej" na Pomorzu, któro miało się stać rdzennymi terenami niemieckimi. Plan ten realizowano metodycznie już od pierwszych godzin wojny. Rozpoczęto go od rozstrzeliwań i aresztowań polskich urzędników celnych i kolejarzy na stacjach w Kałdowie, Szymankowie i Nowym Dworze Gd.
Poszukiwania i aresztowanie "polskiej warstwy przywódczej" (terminologia nazistowska) na Pomorzu i terenie Wolnego Miasta Gdańska było niezwykle brutalne i precyzyjne. Tylko w ciągu pierwszego dnia wojny zatrzymano około 1500 osób. Hitlerowskie oddziały poszukiwały przede wszystkim osób zaangażowanych społecznie, naukowców, działaczy i członków polskich organizacji. Ci ludzie stali się pierwszymi więźniami obozu Stutthof.
- Już 2 września 1939 roku do prowizorycznego obozu przybył pierwszy, liczący około 150 więźniów transport Polaków z Gdańska - mówi Owsiński. - Przetransportowano ich z tymczasowego więzienia, tzw. Victoria Schule, które przez pierwszy tydzień września 1939 roku było prawdziwą katownią dla gdańskiej Polonii. Później przez całą jesień do Stutthofu zwożono aresztowanych, którzy wcześniej przebywali w obozach internowania, jakie działały m.in. w Bydgoszczy, Tczewie, Toruniu, Chojnicach, Gdyni (część Polaków zamordowano m.in. w Piaśnicy). Najwięcej przybyło do Stutthofu więźniów przetrzymywanych w obozie jeńców cywilnych w Nowym Porcie. Do połowy września 1939 roku uwięziono w nim 6 tys. Polaków.

To oni, przetrzymywani w okropnych warunkach, budowali całą więzienną infrastrukturę, od pierwszych prymitywnych baraków i prowizorycznych dróg po ceglane budynki komendantury. Podzieleni na komanda, pod nadzorem strażników, pracowali przy wyrębie lasu, zakładaniu kolczastego ogrodzenia, wyładunku materiałów budowlanych, a później w obozowych warsztatach, zakładach zbrojeniowych.

Ogromna grupa więźniów Stutthofu była już od jesieni 1939 roku niewolniczo zatrudniona również u setek niemieckich gospodarzy na Żuławach. Siłami więźniów obozu wykonywane też były w tym czasie ogromne prace melioracyjne, w tym budowa wałów przeciwpowodziowych nad Zalewem Wiślanym (m.in. w podobozie w dzisiejszym Przebrnie).

Spośród osób z pierwszej grupy więźniów niewielu dożyło końca wojny. Większość zginęła w pierwszych miesiącach pobytu w obozie. Kilkudziesięciu najznaczniejszych aresztowanych przedstawicieli Polonii Gdańskiej rozstrzelano w dwóch masowych egzekucjach w styczniu i marcu 1940 roku, w lesie niedaleko Stutthofu. Bardzo duża grupa więźniów Stutthofu została w ciągu 1940 roku wywieziona transportami do obozów koncentracyjnych w Niemczech - do Sachsenhausen, Dachau i innych. Na ich miejsce przywożono setkami następnych aresztowanych: członków polskich organizacji konspiracyjnych, osoby uchylające się od pracy przymusowej na rzecz III Rzeszy, Polaków z Pomorza niepoddających się akcji germanizacyjnej...

Po prawie trzech latach funkcjonowania obozu, w styczniu 1942 roku, zmieniono status Stutthofu, który formalnie zarządzany był przez lokalne struktury gdańskiej SS, na "państwowy obóz koncentracyjny".

Stał się pełnoprawną niemiecką fabryką śmierci. W ciągu ponad pięciu lat istnienia KL Stutthof rozrósł się z niewielkiego obozu w przedsiębiorstwo napędzane niewolniczą pracą skazanych. W szczytowym okresie na obszarze 120 hektarów, które zajmował obóz pod koniec 1944 roku, jednorazowo przebywało w nim 57 tys. więźniów. KL Stutthof posiadał łącznie 39 podobozów. Od 2 września 1939 roku do 9 maja 1945 roku (czyli do momentu wkroczenia wojsk sowieckich) bramę KL Stutthof przekroczyło około 110 tys. mężczyzn, kobiet i dzieci z 25 krajów. Najliczniejsze przebywające w nim grupy narodowościowe stanowili Żydzi, Polacy i Rosjanie. Liczbę ofiar obozu, łącznie z jego zbrodniczą ewakuacją w 1945 roku, szacuje się na ok. 65 tys. ludzi.
Od 1962 roku terenem byłego obozu opiekuje się państwowe Muzeum Stutthof. Przez kilkadziesiąt lat jego istnienia odwiedziło je, złożyło hołd ofiarom wojny i zbrodniczej ideologii kilka milionów gości z całego świata.

Wyroki śmierci na oprawców

W okresie od 25 kwietnia do 31 maja 1946 roku w Gdańsku odbyła się seria czterech procesów prowadzonych przez władze polskie i radzieckie, w których sądzono 85 członków załogi obozu, łącznie z komendantem i obozowymi kapo.
Pierwszy odbył się przed Specjalnym Sądem Karnym w Gdańsku, od 25 kwietnia do 1 czerwca 1946 roku.

SS-Oberscharführer Johann Paulus oraz nadzorczynie Wanda Klaff, Gerda Steinhoff, Elisabeth Becker, Ewa Paradies i Jenny Barkmann zostali skazani na karę śmierci. Więźniowie funkcyjni, posłuszni SS-manom w dziele mordu - Józef Reiter, Wacław Kozłowski, Franciszek Szopiński, Tadeusz Kopczyński i Jan Breit, również otrzymali wyroki śmierci. Wyroki te wykonano publicznie w Gdańsku 4 lipca 1946 roku.

Kolejny proces odbył się w Gdańsku przed Sądem Okręgowym w dniach od 8 do 31 października 1947 roku. Sądzono 24 SS-manów i jednego więźnia funkcyjnego.Kierownika III Wydziału SS-Hauptsturmführera Teodora Meyera, komendanta obozu żydowskiego SS-Oberscharführera Ewalda Fotha, SS-Oberscharführera Alberta Paulitza, SS-Unterscharführera Fritza Petersa, SS-Oberscharführera Hansa Racha, SS-Rottenführera Karla Zurella, SS-Unterscharführera Kurta Dietricha, SS-Rottenführera Karla Eggerta, SS-Rottenführera Paula Wellnitza i kapo Alfreda Nickolaysena skazano na karę śmierci. Wyroki zostały wykonane.

W procesach zbrodniarzy obozowych sądzonych było łącznie 72 SS-manów i 6 nadzorczyń.
To tylko niewielka część załogi SS, która powinna była stanąć przed sądem.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki